Nigdy nie byłem fanem świata Śródziemia (w przeciwieństwie do Roberta) i filmowy „Hobbit” nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Cały czas czekam, aż w czwartej części w końcu wystrzelą tych włochaczy w kosmos i zacznie się prawdziwa akcja (każdy przecież wie, że jedyne topory, jakie się w życiu liczą, to te laserowe). Z „Hobbit: Pustkowie Smauga” pamiętam tak naprawdę jedną rzecz, która nurtuje mnie od czasu premierowego seansu – czy tylko mi wbili się w pamięć bluzgający orkowie z Polski? Sami zobaczcie (OSTROŻNIE, RUBASZNY JĘZYK. CHROŃCIE SWOJE DZIATKI!):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz