Recenzja: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #71 - Kapitan Ameryka i Falcon: Tajne Imperium

21:55 Unknown 0 Comments

WKKM co dwa tygodnie przynosi polskim czytelnikom historie w miarę nowe, jak i wiekowe już opowieści. Nie ukrywam, że jestem fanem tych starszych i to po klasyki wyciągam najzachłanniej ręce. Dlatego też zajarałem się niepomiernie, gdy niedawno w ramach WKKM wyszła historia z początku lat 70. z Kapitanem Ameryką i Falconem w rolach głównych: „Tajne Imperium”



„Tajne Imperium” pierwotnie ukazało się w „Captain America and the Falcon” #169-176, trafiając na rynek w roku 1974 (niedługo po aferze Watergate) i jest jedną z wielu historii mających (z założenia) poruszać poważne, polityczne problemy odzwierciedlające ówczesną sytuację w Stanach Zjednoczonych. Cudowne lata 70. upstrzone były takimi historiami, rozkoszując się wreszcie „wolnością” po odrzuceniu przez Marvel „kodeksu komiksowego”, czyli de facto cenzury. Czy to czyni z „Tajnego…” komiks polityczny? Nie przesadzajmy. To wciąż dość prosta historia, ale trzeba przyznać, że Steve Rogers jest w niej całkiem trójwymiarowy, a nastroje społeczne panujące w Ameryce lat 70. oddano naprawdę wiernie. 

O czym w skrócie opowiada „Tajne Imperium”? Zgadnijcie… o… tajnym imperium (duuuh!), które próbuje przejąć władzę w Stanach Zjednoczonych manipulując opinią publiczną. W dodatku posiada swoich agentów w najróżniejszych miejscach (co czasem prowadzi do absurdalnie wręcz głupich rozwiązań fabularnych) i za kolejny cel obrało Kapitana Amerykę! Tajni Imperianci (spokojnie, oni siebie tak nie nazywają) wiedzą, że niszcząc najważniejszy symbol „amerykańskości” ułatwią sobie przejęcie władzy nad Stanami, a potem nad całym światem! Czy jednak uda im się zniszczyć nieskazitelnego Steve’a? Zrobią z niego wroga publicznego numer jeden? Cóż… skoro historia liczy sobie aż osiem numerów, to domyślacie się, że odpowiedź na te pytania (przynajmniej początkowo) musi brzmieć: TAK! A na dodatek przekonamy się, co z Tajnym Imperium ma wspólnego Nick Fury i ekipa X-Men. 

Za tę fabułę odpowiedzialni są Mike Friedrich i Steve Englehart, czyli nazwiska, które (przynajmniej Steve) powinny każdemu fanowi Marvela coś (cokolwiek) mówić. A czy warto sięgnąć (czyli teraz już zamówić ze strony/infolinii Hachette) po „Tajne imperium”? Jeżeli nie jesteś fanem starszych historii: NIE. Do sposobu pisania komiksów (a w szczególności dialogów) trzeba się przyzwyczaić i potrafić ten archaiczny styl co najmniej tolerować (a najlepiej pokochać). Bez tego lektura 71 tomu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela stanie się męcząca i zamiast koncentrować się na „intrydze”, będziemy psioczyć na nieistotne bzdury. 

ALE! Jeżeli potrafisz poradzić sobie z retrostylem komiksu, to jest co najmniej kilka powodów, dla których warto sięgnąć po „Tajne imperium”. Po pierwsze Falcon (a o nim do tej pory nie wspominałem). To tutaj zobaczymy jak doszło do „ewolucji” bohatera, kto się do niej przyczynił i na czym polegała. Po drugie: zawiedziony Ameryką Kapitan. Czytać jak koleś ubrany w jankeską flagę zaczyna wątpić w swój kraj, jak przestaje chcieć być symbolem państwa, ponieważ jego Ameryka umarła lata temu, to czysta przyjemność. Wątpiący (choć wciąż prawy niczym zastępowy skautów) Steve Rogers to najlepszy Steve Rogers. Po trzecie zaś – „Tajne imperium” stanowi kawał historii i jeżeli chcesz rozumieć współczesnego (i tego występującego w MCU) Capa, to ten tom jest pozycją obowiązkową.

Tytuł oryginału: Captain America and the Falcon: Secret Empire 
Oryginalne zeszyty: Captain America (Vol. 1) #169-176 (styczeń-sierpień 1974). 
Przekład: Jacek Drewnowski 
Stron: 168


Julian Jeliński

0 komentarze: