Recenzja: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #88 - Sam Strach, część 1

13:53 Julian Jeliński 2 Comments



Mam problem z recenzją tego tomu. Po pierwsze to połowa historii, po drugie w sumie nawet nie część, a praktycznie strzępek crossoveru, po trzecie - za szesnaście tygodni wyjdzie kontynuacja. Ale dobra, skoncentruję się na tym, co jest w tomie. Nie każdy będzie miał ochotę, pieniądze czy czas, by sięgnąć po inne tie-iny. Nie każdemu będzie się też chciało czekać szesnaście tygodni albo łazić po wikipediach, szperając za wyjaśnieniami sensu historii.


Zatem ta recenzja dotyczy tylko i wyłącznie materiału, który znajduje się w 88. tomie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Ocena tego „wielkiego crossoveru” zasługuje na osobny tekst/wideo i być może się go kiedyś doczeka.

"Sam Strach" to kuzyn Sama Witwitcky’ego, który był sam w domu, gdy odwiedził go Strażak Sam...
Nie, nie, nie, to całkiem inna historia… Choć w sumie wcale nie tak odległa od tej znajdującej się na stronach komiksu. Dlaczego? Bo i tutaj mamy pomieszanie światów, magii z techniką, przeszłości z teraźniejszością, bogów i ludzi. Prawie jak w "Transformerach". I – choć wydawać by się mogło, że to przypadek – „Sam Strach tom 1” czyta się tak, jak oglądało się pierwsze "Transformery". Wizualnie jest bardzo przyjemnie, momentami jest na czym oko zawiesić, ale niespecjalnie jest o czym myśleć. Ot, komiksowy blockbuster.

Za fabułę tomu (czyli 3 numerów „Samego Strachu”) odpowiada Matt Fraction, znany z jednej strony ze świetnego "Hawkeye’a", a z drugiej za pełnienie roli konsultanta przy pracach nad "Iron Manem 2" (zawsze można sobie powtarzać, że nie słuchali jego uwag, stąd efekt). Prolog historii napisał Ed Brubaker (który swoją drogą lubi z Fractionem współpracować), a dodatkowo na końcu tomu dostajemy krótkie one shoty od m.in. Grega Paka (Hulk) czy Toma DeFalco (Attuma) w ramach historii „Fear Itself: The Worthy”. Napisany przez Brubakera wstęp buduje spore oczekiwania wobec crossoveru, jednocześnie zdając się prowadzić do całkiem innej historii (choć może to tylko moje wrażenie, ale po przeczytaniu prologu miałem straszną ochotę na mniejszą epickość, a większą koncentrację na relacjach pomiędzy postaciami, pseudo team-upie Barona Zemo z Kapitanem i obiekcje „pierwszego” Kapitana, przynajmniej jeden numer w pełni poświęcony starym nazistom na biegunie północnym, więc interakcji pomiędzy Red Skullicą, Zemo a Kapitanami).



Niestety nie dostajemy więcej relacji Zemo – Czerwona Czasznica, musimy budować historię, która ma objąć cały świat, a nawet więcej niż nasz świat. Zatem dowiadujemy się o istnieniu tajemniczego Węża (Serpent, jak ja nie lubię tego, że nie ma lepszego tłumaczenia tego słowa), który zostaje uwolniony i przynosi na Ziemię strach, zniszczenie i śmierć, zagrażając w następnej kolejności Asgardowi, który najpierw ma zostać odbudowany na Ziemi (pamiętacie jeszcze zakończenie „Siege” – Oblężenia, które dostaliśmy w 60. tomie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela?), ale czy aby na pewno?

Pierwsze trzy numery pozostawiają więcej pytań i chaosu, dodatkowo niespecjalnie budując ogromną potrzebę poznania dalszej części historii. Ale całość czyta się szybko, sprawnie i przyjemnie. Szczególnie że strona graficzna nie tylko nie zawodzi, ale zawiera kilka materiałów w sam raz do powieszenia na ścianie. Moim faworytem pozostaje okładka prologu autorstwa Marko Djurdjevica (oraz alternatywna okładka drugiego numeru „Samego Strachu” autorstwa Steve’a McNivena – obie zresztą tu zamieściłem) ale ani Scot Eaton ani Stuart Immonen nie odstają od niego.

I to chyba warstwa wizualna może stanowić główną motywację, by ten tom kupić/przeczytać. Wątpię, czy kolejna wielka rozróba wystarczy, żeby zaciekawić czytelników, szczególnie, gdy dostają tak okrojony produkt. To powinien być jeden tom, pozbawiony one shotów („Fear Itself: The Worthy”), za to przynajmniej stanowiący kompletną historię. Ciężko oceniać tak urwany bez powodu numer WKKM, ale ze względu na świetny prolog Brubakera, dobre rysunki i bardzo dobre okładki nie jest to tom słaby, a średni z minusem, balansujący pomiędzy 2,5 a 3 gwiazdkami.
Dam 3, ale tylko za okładkę Djurdjevica.

Ocena: -3/6


Wielka Kolekcja Komiksów Marvela
Tom 88 – Sam Strach, część 1
Tytuł oryginału: Fear Itself Part One
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Strony: 176

2 komentarze:

  1. A jak oceniasz cały crossover? Ja zabrałem się za całość (chyba 130 numerów) i na razie po przeczytaniu 1/4 mam dość. Historie są bardzo nierówne i nie wiem czy w to dalej brnąć, czy skupić się tylko na głównej serii i kilku Tie-inach. Może jakaś podpowiedź, co jest fajne a co ważne dla uniwersum?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale ja też nie przebrnąłem przez całość i wszystkie tie-iny. Moim zdaniem to zbędny crossover, wpychany na siłę, co czasem wyglądało beznadziejnie (np. u Black Panthera). "Ważna" z pewnością główna seria ze względu na to kto żyje, kto nie żyje itd. (nie chcę spoilerować ;-) ). Ja bym skupił się na ulubionych postaciach i tyle.

    OdpowiedzUsuń