Outcast: Opętanie - Tom 1 & 2 [RECENZJA]
Nie lubię Roberta Kirkmana. Ten człowiek niezwykle utrudnia mi wypowiadanie absolutnych zdań typu „nie czytam komiksów o zombie” czy też „superhero i żywe trupy nie pasują do siebie i nie da się napisać dobrego komiksu łącząc te światy”. A tu przychodzi Kirkman, tworzy Marvel Zombies i świetnie się bawię podczas lektury. Co więcej! Bezczelnie tworzy jedną z moich ulubionych inkarnacji Black Panthera, praktycznie zmuszając mnie do polubienia stworzonego przez siebie świata! Nie lubię Roberta Kirkmana.
Ta myśl towarzyszyła mi, gdy zabrałem się za „Outcast: Opętanie”. Rzadko sięgam po horrory i gdzieś w tyle głowy siedzi we mnie przeświadczenie, że niezwykle ciężko napisać komiks, który będzie w stanie wywołać podobne reakcje, co filmowy „Egzorcysta” czy nawet „The Ring”. Jak widać, każdy z nas ma swoje komiksowe uprzedzenia i nie jestem tym jedynym ich pozbawionym.
Tym bardziej jednak chciałem zmierzyć się z dziełem Kirkmana i Azacety, mając w pamięci „Marvel Zombies” (tak, nie czytałem „The Walking Dead”. Możecie już mnie zlinczować :P ) oraz sporo pozytywnych opinii znajomych. I – niestety – znów pozostało mi powtórzyć, że Kirkman utrudnia mi życie. Oba tomy „Opętania” pochłonąłem łapczywie, chwilami szybko i płytko oddychając, jakbym stał obok głównych bohaterów i był niechętnym uczestnikiem kolejnych, niepokojących wydarzeń. Podczas lektury serducho nieraz mi szybciej zabiło.
„Outcast: Opętanie” opowiada historię Kyle’a Barnesa, który od dziecka napotyka ludzi zachowujących się jakby nie byli sobą. Ludzi, którzy zostali opętani przez demony i którzy czegoś od niego chcą. Po latach ukrywania się, wraz z wielebnym Andersonem próbują zrozumieć, co przyciąga demony do Kyle’a i rozpocząć nierówną walkę ze złem. Czym są te demony? Czego chcą od Kyle’a? Czy można uratować opętanych? To pytania, z którymi zmagają się bohaterowie i czytelnik zarazem.
Celowo użyłem słowa „sceną”, ponieważ doświadczenie czytania „Opętania” bardzo przypomina oglądanie dobrego horroru. Ogromna w tym oczywiście zasługa Paula Azacety. Warto zwrócić uwagę na to, jak operuje cieniem lub „zbliżeniami” na twarze opętanych. Warstwa wizualna „Outcast” idealnie współgra z tonem opowiadanej historii. Nie otrzymujemy epatowania brzydotą, nazbyt efekciarskich potworów – wszystko dzieje się w brudnym, szarym świecie małego miasteczka, wśród zwykłych ludzi – ani pięknych, ani specjalnie brzydkich. Ponadto wizualny sposób przedstawienia historii pozwala ci śledzić jej tok nawet jeżeli zignorujesz wszystkie napisy. I – co może najważniejsze – powrót jest równie wciągający jak pierwsza lektura.
Nie lubię Roberta Kirkmana, ponieważ jest tak świetnym scenarzystą. I nawet jeżeli nie jesteś fanem horrorów, zjawisk nadprzyrodzonych i demonów, to powinieneś sięgnąć po „Outcast: Opętanie”. A gdy już sięgniesz, wracać do tego komiksu w deszczowe dni, gdy siedzisz sam w wielkim domu i słyszysz dziwne skrzypienie na strychu…
OCENA:
Tom 1: Otacza go ciemność 4,5/6
Tom 2: Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza 5/6
Outcast: Opętanie
Tom 1: Otacza go
ciemność & Tom 2: Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunek: Paul AzacetaTłumaczenie: Marek Starosta
Wydawnictwo: Mucha Comics
0 komentarze: