Recenzja: Liga Sprawiedliwości Tom 6 – Liga Niesprawiedliwości

12:02 Julian Jeliński 0 Comments

Wielki crossover „Wieczne zło” się skończył, ale nie wypada (niestety) ignorować tego, do czego doprowadził. Zatem kontynuujemy przygody Ligi Sprawiedliwości w świecie, gdzie Lex Luthor został bohaterem, ratując świat przed Syndykatem Zbrodni i na dodatek chce dołączyć do Ligi. 


Świat, który Geoff Johns musiał (połowicznie na własne życzenie, połowicznie przez chciwość DC) przedstawić ledwo podniósł się po kolejnej apokalipsie, by zaraz znów na krawędzi zniszczenia się znaleźć. I to nie powinno nas w sumie dziwić, ponieważ coś na stronach komiksu „musi” się dziać, a wybuchy, masowe eksterminacje i zagrożenia „z jakimi nigdy się nie mierzyliśmy” najlepiej pasują do przygód największych obrońców Ziemi. Co nie znaczy, że takie rozwiązanie nie prowadzi wcześniej czy później do spowszednienia wybuchów i przymusu nieustannego podnoszenia stawki kolejnej walki, lub – broń Boże! – poświęcenia więcej miejsca na przygody mniej efektowne, ale koncentrujące się bardziej na członkach Ligi. 

Jeżeli zatem chodzi o skalę, rozmach i „wybuchowość”: szósty tom Ligi Sprawiedliwości nie zawodzi. Mało tu miejsc, gdzie możemy odetchnąć, skoncentrować się na interakcjach czy rozterkach bohaterów. Johns przedstawia nowych bohaterów, przywraca dawno niewidzianych, tworzy nowe originy klasycznym złoczyńcom (staram się jak najmniej spoilerować, więc nie zdradzę tożsamości tych postaci, choć pewnie i tak wiecie o kim mówię). Dzięki temu czyta się „Ligę niesprawiedliwości” szybko i trudno się lekturą znudzić. 

Akcja to jednak nie wszystko, a im więcej myślimy o tym, co ukazują kolejne kadry, tym gorzej. Kilka rozwiązań fabularnych jest niezwykle wręcz topornych i najczęściej dotyczą męskiej trójki Batman-Superman-Luthor. Ten ostatni poziomem geniuszu oczywiście musi przebijać obu bohaterów razem wziętych (co już może irytować), ale jednocześnie na kolejnych stronach okazuje się być w tym samym momencie niezwykle zapobiegliwy i niezwykle nieroztropny – potrafić przewidzieć wszystko i dać się podejść. To sprawia, że decyzje i zachowania męskiej supertrójcy mogą wywołać u czytelnika westchnięcia i kręcenie głową, zamiast zaintrygować czy zaskoczyć pozytywnie. UWAGA MAŁY SPOILER! Szczególnie zaś irytuje łatwość, z jaką Luthor „odgaduje” tożsamość Batmana, która o rumieniec przyprawia nawet absurdy z „The Dark Knight Rises”. Ależ ten justiceleagowy Batman to musi być jednak przygłup. Jego bycie „największym detektywem” świata sprowadza się bardziej do buńczucznego tytułu, niż wybijającej się ponad inne, wypracowanej przez lata zdolności. 

Warto jeszcze wspomnieć o warstwie wizualnej. Za rysunki w tomie odpowiada kilku artystów i niestety ich style niekoniecznie ze sobą współgrają. Najlepiej z nich wszystkich wypada Jason Fabok odpowiedzialny za całą oprawę graficzną historii „Wirus Amazo”, świetnie ukazujący bród i zniszczenie całego świata, dynamikę starć, a jednocześnie niezapominający o detalach, trzymający się realizmu i przynoszący nam bardzo klasycznie supebohaterskie rysunki. Na drugim krańcu spektrum znajduje się Scott Kolins, odpowiedzialny za epilog „Niezwykłych sojuszników”, który szczędzi detalów, zapomina o narysowaniu oka, czy też zmusza bohaterów do póz absurdalnie głupich i śmiesznych. Czytając tę część miałem skojarzenie z fanartami młodych adeptów sztuki tworzenia komiksów, tworzonymi na skraju zeszytów w trakcie przerw między lekcjami. 

Zdecydowanie nie jestem fanem Ligi Sprawiedliwości Johnsa, ale nie potrafię odmówić jej niezłego tempa i sporej sprawności w żonglowaniu wybuchami, plot-twistami i revealami. Jestem w dodatku przekonany, że ten tom może się podobać, choć wątpię, by zapadł komuś szczególnie w pamięci (chyba, że ktoś będzie wspominał spotkanie Bruce’a Wayne i Lexa Luthora w Wayne Manor, kręcąc z niedowierzaniem głową). Nie jest źle, ale z pewnością mogłoby (i powinno) być lepiej. „Liga Niesprawiedliwości” to przyjemne czytadło, które równie szybko się czyta, co zapomina. 

OCENA: 3/6
Liga Sprawiedliwości. Liga Niesprawiedliwości, tom 6
Scenariusz: Geoff Johns
Rysunki: Doug Mahnke, Jason Fabok, Ivan Reis, Scott Kolins
Liczba stron: 252

0 komentarze: