Filmowe podsumowanie roku, czyli czego nauczyły mnie filmy w 2016?

21:23 Julian Jeliński 0 Comments

Tak, wiem – jest luty. Ale to nie znaczy, że nie mogę podzielić się z Wami moim specyficznym filmowym podsumowaniem roku 2016, nieprawdaż? Nie znajdziecie na niej ani najlepszych, ani najgorszych filmów, tylko serię refleksji oraz lekcji życiowych, których udzieliło mi kino w ubiegłym roku.







Alicja po drugiej stronie lustra 

Film Burtona nauczył mnie, że nie uodporniłem się na złe filmy. Byłem przekonany, że po tylu latach i tylu podłych produkcjach nie będzie łatwo sprawić, bym był wkurzony na producentów, reżysera i aktorów. A jednak! Alicji się to udało. Choć może powinienem to postrzegać jako znak pozytywny – jak długo złe filmy potrafią mnie zdenerwować, tak długo dobre będą potrafiły wywołać we mnie dreszcz emocji i wprawić w osłupienie. Innymi słowy – by mieć te chwile radości muszę swoje przecierpieć na tego typu produkcjach…

Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów 

Prawdziwi Avengers 2 nauczyli mnie, że da się upchnąć dwudziestu superbohaterów w jednym filmie, jednocześnie nie zarzynając tempa, fabuły ani jakości produkcji. Dwudziestu superbohaterów, każdy z wyrazistym charakterem, każdego chcesz poznać lepiej (nawet Ciebie, Falcon), każdego motywację jesteś w stanie zrozumieć (mission report, December 16, 1991, damn it!). Co więcej, Marvel - po raz kolejny - nauczył mnie (bo przecież nie DC), że warto nie śpieszyć się z budowaniem wielkich pojedynków swoich herosów. I, co może najważniejsze, pokazał, że potrafi epicki pojedynek wielkiej chmary przebierańców przemienić w film o przyjaźni - bardziej przekonującej niż dwieście scen z Amy Adams i Henrym Cavillem lądującymi razem w wannie.

Tarzan: Legenda

Najnowsza opowieść o „królu dżungli” przypomniała mi, że jest tylko jeden Samuel L. Jackson i trzeba na niego chuchać oraz dmuchać. Charyzmą tego człowieka można by obdarzyć całą obsadę serialu Arrow i zostałoby jeszcze na większość obsady Supergirl. To kolejny rok, gdy wybieram film tylko dla niego i ani przez moment nie żałuję, że kupiłem bilet (nawet jeśli film nie powala na kolana). I gdy myślę o tym, że już niedługo zmierzy się z King Kongiem…… aaaaaaaaaaa, już mam ciary!!!!!
A! Zapomniałbym. Tarzan nauczył mnie też, że David Yates potrafi zepsuć naprawdę dobry pomysł na film, dając nam dość mało zapamiętywalną historię i bojąc się wybrać film, jaki chce faktycznie stworzyć (a był tu świetny materiał na luźne Kino Nowej Przygody z Samuelem oraz na dekonstrukcję mitu przy okazji obnażania historycznych okrucieństw Króla Leopolda).

Doktor Strange 

Doktor Dziwago nauczył mnie, że wystarczy odrobina mózgu i pomysłowości, aby ze sztampowej historii zrobić naprawdę znakomity film na którym można się przednio bawić i który wyśmieje standardowy finał filmu superbohaterskiego poprzez wyrzucenie „epickości” do śmietnika. Ta origin story nie miała prawa być dobra, musiała powtórzyć wszystkie sztampowe rozwiązania swoich poprzedników (Kapitana, Starka, Hulka itd.), a jednak przyniosła ze sobą powiew świeżości i wizualną rozpustę rodem z baroku.

Zwierzogród 

Zootopia uczy mnie wciąż i przypomina o tym, jak wiele w nas uprzedzeń, założeń, stereotypów, wizji naszych światów, które nas uspokajają, a także zdają się ułatwiać codzienne interakcje z innymi ludźmi. A przecież często okazują się błędne, wyolbrzymione, pełne krzywdzących ocen i dopiero zderzenie z „innym” pozwala, choć na chwilę, pozbyć się tych uprzedzeń. Tylko po to, by w momencie triumfu i przeświadczenia, że stereotypów się wyzbyłeś, okazało się, iż nawet twoja inkluzywność upstrzona jest dwuwymiarowymi obrazkami innych, jedynie przykrytymi lukrem otwartości. A to niby tylko głupi film animowany dla dzieci…



Legion Samobójców 

Jak Alicja… nauczyła mnie, iż nie jestem odporny na złe filmy, tak Suicide Squad przypomniał, że wciąż mogę nienawidzić (i to z całego serca!) filmu jako produktu. Produktu zrobionego niczym połączenie wszystkich smaków płatków śniadaniowych, zalanie ich każdym możliwym rodzajem mleka (w tym bezlaktozowym, sojowym, kokosowym oraz kozim) i liczenie na to, że taka mikstura nie będzie niejadalna, a trafi w gusta wszystkich (czyli tak naprawdę nikogo). Każda sekunda tego filmu wygląda jak wykres i fragment prezentacji w Power Poincie marketingowców, ukazujący czyje dolary tym konkretnym kadrem ukradną… "Legionem samobójców" powinno nazywać się ludzi stojących w kolejce przed kinem, czekających na seans tej materializacji chciwości decydentów z Warner Bros.

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości 

Dawn of Justice nauczył mnie, że jestem osobą wytrzymałą. Widziałem ten film więcej niż trzy razy (w tym raz wersję rozszerzoną) i żyję. Wyzywam cię, czytelniku. Podejmij wyzwanie!


Sausage Party 

Seth Rogen przywrócił mi wiarę w komedie dla dorosłych, które są wulgarne, obrazoburcze, czasem obrzydliwe…ale wciąż pomysłowe i – co najważniejsze – zabawne. Nauczył mnie także, by nigdy nie brać już parówki do ust. Omijam tych małych morderców szerokim łukiem – nie dopadną mnie tak łatwo!

Deadpool 

Jeżeli czegokolwiek powinienem się nauczyć od Wade’a Wilsona, to z pewnością jednej prostej zasady: upór popłaca. Co więcej - warto dać się wyruchać i zaszyć usta w X-Men Geneza: Wolverine, by wiele lat później naciągnąć czerwony spandex na tyłek i móc odetchnąć pełną piersią. Historię powstania Deadpoola opowiadają dziś coachowie w całej Polsce, by uświadomić rzeszom frajerów… znaczy słuchaczy, że ktoś ukradł im marzenia!

Kubo i dwie struny 

Ta wspaniała opowieść przypomniała mi, że wciąż czasami płaczę w kinie. I tyle. Dla takich filmów warto.



A czego Was nauczyły filmy w 2016 roku? 
Jesteście mądrzejsi o niepowtarzalne lekcje, ukryte nie tylko w arcydziełach filmowych? 
Dajcie mi znać w komentarzach!

0 komentarze: