Ms Marvel – niezwykła bohaterka, niezwykły komiks? - Recenzja

23:00 Julian Jeliński 0 Comments


O Ms Marvel zrobiło się głośno już w momencie publikacji pierwszego zeszytu nowej serii w roku 2014, a nawet jeszcze wcześniej, gdy pierwsze promocyjne materiały trafiały do sieci. Podobnie informacja o planowanej publikacji w Polsce odbiła się głośnym echem. Z jednej strony szybko dało się zauważyć komentarze podkreślające jak „przełomowy” czy „ważny” jest to komiks, z drugiej zaś te poświęcone „poprawności politycznej Marvela” oraz „ocieplaniu wizerunku muzułmanów”. Często tego typu debaty upstrzone były komentarzami osób, które już wiedziały o politycznym, ideologicznym wydźwięku komiksu, nawet go nie przeczytawszy. Zatem nie powinno być zaskakujące, że po publikacji pierwszego tomu przygód Kamali Khan niewiele się zmieniło. „Oświecona” grupa dalej cierpiała, ostrzeliwana pociskami ideologii multikulturalizmu, które najwyraźniej wystrzeliwały co drugi kadr komiksu. Ale może zanim zaczniemy wskakiwać na którąś z barykad i wykrzykiwać bojowe hasła warto bliżej przyjrzeć się samej Kamali oraz jej przygodom?


„Niezwykła” opowiada historię Kamali Khan, szesnastoletniej dziewczyny z muzułmańskiej rodziny, mieszkającej w Jersey City, która zyskuje nadnaturalne moce i musi zmierzyć się z dylematami, jakie ta zmiana ze sobą niesie. Jak połączyć życie rodzinne z obowiązkami bohaterki? Jak opanować i zrozumieć swoje nowe moce? Z kim podzielić się swoim sekretem? Czy rodzice zrozumieliby, kim jest i co robi? W jaki sposób najlepiej pomagać swojemu miastu?

Pewnie pierwszą reakcją na ten ogólny opis tomu będzie: „gdzieś to już słyszałem”. I bardzo słusznie. „Niezwykła” mierzy się z historią, którą komiks superbohaterski przetwarza już od dziesiątek lat: narodziny superbohatera. W tym przypadku mamy do czynienia z wariacją historii dotyczącej młodego herosa. Nazywanie tego „nieoryginalnym” (z czym się spotkałem w ocenach tego komiksu) wydaje się absurdalne. Niejeden młody bohater ma przynajmniej kilka swoich origin story i fakt, że wcześniej już ktoś taką napisał, nic nam nie mówi o wartości przygód Ms Marvel. Tego możemy się dopiero dowiedzieć ze sposobu w jaki ten temat potraktowano.

I w tym sposobie podejścia do narodzin heroiny prawdopodobnie tkwi siła „Niezwykłej”. Częstym problemem historii o młodych herosach jest problem skali – dzieciak, który ledwo co nauczył się używać jakiejś swojej mocy musi zmierzyć się z Thanosem czy Galactusem (albo Darkseidem, nie dyskryminujmy DC). Wrzucony zostaje od razu w wir walk, wybuchów, dwustronicowych kadrów. Niestety w tym wszystkim z łatwością można zgubić to, co (moim zdaniem) często jest najbardziej interesujące w przypadku nastolatka z supermocami – czyli przyziemne kwestie, takie jak rodzina, szkoła, przyjaciele i wrogowie o podobnym poziomie supermocy. Walka to świetna wymówka, by nie próbować stworzyć skomplikowanej, wiarygodnej postaci z krwi i kości. Dlatego z nieskrywaną radością przyjąłem to, iż nowa seria poświęcona Ms Marvel ani na moment nie opuszcza małego światka młodej Kamali.


Na pierwszej stronie komiksu wkraczamy do Jersey City i nie opuszczamy go aż do ostatniej. Nie otrzymujemy jednak socjologicznego studium miasta i komentarza społecznego (przynajmniej nie jest on na pierwszym planie, choć uważny czytelnik odnajdzie tu kilka ciekawych uwag delikatnie skrytych w tle). Pozostanie w Jersey to świadoma decyzja scenarzystki G. Willow Wilson, która pozwala jej opowiedzieć historię znacznie bardziej intymną, opartą na trójwymiarowych postaciach (i nie boi się, praktycznie wbrew tradycji superbohaterskiej, nie zabijać rodziców, pozbawiając się łatwej wymówki umotywowania czynienia dobra przez swoją bohaterkę). I każda z nich taka jest, a przynależność religijna bohaterów nie jest tu jedynym wyznacznikiem zachowania czy też cechą najważniejszą. Nie możemy o żadnej z postaci powiedzieć, że jest muzułmaninem i na tym zakończyć zdanie. To nam absolutnie nic nie powie i każda osoba uważająca, że tym jednym słowem jest w stanie zdefiniować człowieka, powinna zacząć od krytycznego spojrzenia w lustro.

Rodzina Kamali jest bowiem rodziną muzułmańską, ale Wilson bardzo sprawnie pokazuje nam, że tożsamości człowieka nie da się sprowadzić do jednej, religijnej łatki. Przykładowo matka Ms Marvel to przede wszystkim nadopiekuńcza, konserwatywna kobieta, kochająca swoje dzieci i może troszkę nazbyt pobłażliwa dla swojego pierworodnego. Kto z nas nie zna takiej osoby - może to Twoja mama, a może mama znajomej? Sama Kamala zaś poszukuje wersji samej siebie, nie próbując być bardziej „amerykańska” (niby jak? Przecież się tu urodziła) ani dopasować się na siłę do innych. Jak wielu nastolatków już po pierwszych kilku stronach mogłoby zacząć wyliczać, co ich z komiksową bohaterką łączy? I nie wymienialiby religii ani multikulturalizmu.

Wydaje mi się, że właśnie w tym miejscu tkwi sedno irytacji części krytyków tego komiksu. Nie dostaliśmy kobiety w burce, faceta z trzema żonami i wielką brodę, syna nienawidzącego Ameryki i córki, która nie ma prawa głosu, bo pewnie od dziesiatego roku życia już ma męża – starego i obrzydliwego szejka. Nikt się nie wysadza, w komiksie nie mówią o 11 września, nie zabijają niewiernych, a co najgorsze – rodzina Kamali za bardzo przypomina rodzinę niejednego z owych krytyków. Tak być nie może. To jest „ocieplanie wizerunku”, „poprawność polityczna” i inne bzdury (i jeżeli myślisz, że stwierdzenie "ocieplanie wizerunku" wcale nie obnaża Twoich absurdalnych uprzedzeń, zadaj sobie pytanie - czy komiks o białym bohaterze nie ociepla wizerunku młodych, białych mężczyzn, którzy dokonali najwięcej ataków terrorystycznych w imię religii i innych ideologii w Stanach Zjednoczonych? Nie ociepla? Czyli może istnieć biały, który nie nawołuje do wojny rasowej jak Dylan Roof? No co ty nie powiesz...). 1,5 miliarda muzułmanów na całym świecie ma zachowywać się tak samo, jak przykaże wykop.pl i niech nie ważą się od siebie różnić! Jakim prawem Kamala może jednocześnie krytykować pewne elementy religii muzułmańskiej i cytować pozytywne fragmenty Koranu?! Nie ma nic dobrego w Koranie, cały świat jest czarno-biały, a ludzie dzielą się na dobrych Europejczyków i złych niebiałych! Tak, to rzeczywiście w komiksie jest problem…



Wróćmy jeszcze do tomu „Niezwykła”. Kamala Khan jest jedną z najciekawszych postaci, jakie zostały stworzone w Marvelu w XXI wieku. I gdy przyrównuje się ją do Spider-Mana, to powinniśmy to porównanie rozumieć, jako ogromny komplement. Tak jak Spider-Man prawie pół wieku temu przełamał monopol na dorosłych, supermęskich superbohaterów i moce przeniósł na chuderlawego, niezdarnego kujona (przy okazji – poczytajcie jeszcze raz pierwsze numery z Parkerem i powiedzcie mi, że wciąż są aktualne i możecie się z takim Peterem utożsamiać. I dare you), tak Kamala pokazała, że wzorem młodej superbohaterki może być muzułmanka pochodzenia pakistańskiego, mająca „dziwne” moce, nosząca niemodne ciuchy i wykłócająca się z rodzicami. Miles Morales jest z pewnością z niej dumny, gdyż to on kilka lat wcześniej przetarł dla niej szlak.

Na koniec mógłbym pewnie jeszcze wymienić nagrody, które „Niezwykła” otrzymała i do których była nominowana i wspomnieć o sporej kolekcji nagród samej scenarzystki G. Willow Wilson, ale o tym dowiecie się pewnie z innych recenzji (sprytnie i tak o tym wspomniałem niewspominając). Zamiast tego chciałbym jeszcze odpowiedzieć na ostatni zarzut, którym krytycy Ms Marvel zbywają tom nazywając go dziecinnym (lub czasem „dla dziewczyn”, bo przecież historie o kobietach mogą czytać tylko kobiety, a historie o mężczyznach są… uniwersalne?). Zastanawia mnie osobiście czy bardziej „dziecinna” jest opowieść o odkrywaniu swojej tożsamości i próbie połączenia wielu sprzeczności w sobie samej, czy komiks upchany wielkimi nawalankami, wybuchami i rozkładówkami, na których wielcy herosi prężą jeszcze większe muskuły? I to pytanie pozostawię bez odpowiedzi…

OCENA: 5/6

Ms Marvel „Niezwykła”
Tytuł oryginalny: Ms. Marvel Volume 1: No Normal
Scenariusz: G. Willow Wilson
Rysunki: Adrian Alphona
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 120

0 komentarze: