Za garść pytań: Piotr Pluciński

13:07 Robert Sienicki 0 Comments

Kolejnym gościem naszego cyklu jest Piotr Pluciński, prosto Z górnej półki (www.gorna-polka.pl), gdzie, jak sam mówi, na ogół zajmuje się kinem, często też komiksem, grami i popkulturą w ogóle. Serdecznie zapraszamy do odwiedzania jego strony, ponieważ zatapia się w najróżniejszych popkulturowych akwenach, lubi Stevena Seagala i ma po prostu niezwykle lekkie pióro. Brody lubią to.

• Pierwszy film, który cię przeraził? 
Mam dwa takie wspomnienia. Pierwszym jest seans któregoś z odcinków „Wilka i zająca” na wielkim projektorze w domu. W jednej ze scen znienacka pojawił się jakiś lew, z paszczą rozdziawioną na cały ekran, a ja wydzierałem się wniebogłosy. Drugi przypadek to „A jednak żyje 3”. Miałem 5 albo 6 lat, kiedy zakradłem się do salonu rodziców i zobaczyłem scenę początkową. Podobno płakałem potem przez tydzień. Później dopiero chyba scena z okiem z japońskiego „Ringu”; miałem z 15 lat, więc jak każdy przyszły krytyk byłem już twardym, doświadczonym przez życie sukinsynem, ale serce i tak nieprzyjemnie podskoczyło mi do gardła. 

• Ukochana zabawka z dzieciństwa? 
LEGO. Uwielbiałem rozmontowywać zestawy na części i budować z nich coś swojego. Często były to plany filmowe, z piratami, Robin Hoodem, i takimi tam. Seems legit, nie?

• Wstydliwy VHS/DVD/Blu-ray na półce?
Nie ma czegoś takiego, jak „wstydliwy VHS/DVD/Blu-ray” na półce, są tylko te niezrozumiałe dla innych. Mam np. prawie całą filmografię Stevena Seagala. Myślę, by lepiej ją wyeksponować, bo obserwowanie nieartykułowanego szoku gości, za każdym razem, gdy zawieszą na niej wzrok, staje się dla mnie coraz większą frajdą. Przez jakiś czas jedynym tytułem na prowizorycznej półeczce wstydu były „Stygmaty” – narzeczona uwielbia ten film (bo Byrne), ja nie cierpię (bo gniot) – ale ostatnio odpuściłem. Stoi teraz między Jarmuschem a „Strasznym filmem”.

• Z jaką postacią komiksową pozwoliłbyś umawiać się swojej córce? 
Z żadną. Nie od dziś wiadomo, że z wielką mocą nie idzie żadna odpowiedzialność. Pod tym względem byłbym pewnie takim nieubłaganym Kapitanem Stacym, w wersji z „Niesamowitego Spider-mana”. Prędzej wydałbym ją za sapera. 

• Idealny film na poprawę humoru? 
„Dick i Jane”, w wersji z Carreyem i Leoni. Zawsze poprawia mi humor, tym bardziej, że mam z tym filmem związane bardzo pozytywne wspomnienia. No i jest to dla mnie jakiś sygnał, że nieważne na jakie dno się spadnie, zawsze można się z niego podnieść. Pod warunkiem, że ma się w sobie trochę odwagi i kreatywności.

• Książka, do której najczęściej wracasz?
Lubię takie mało znane opowiadanie Kinga – „Skrót pani Todd”. Czytałem je co najmniej 30 razy, choć już od dłuższego czasu do niego nie wracałem. Jest bardzo inne od jego zwyczajowej twórczości, subtelne, senne, nostalgiczne. A z takich rzeczy, do których chciałbym wrócić, to z pewnością „Czarna Orchidea” Gaimana. Kiedyś to był mój ulubiony komiks, potem się z nim rozstałem i od tego czasu boję się ponownej konfrontacji.

• Na jakim filmie ostatnio płakałeś? 
Klasyka – „Titanic”. Z jednej strony, wiadomo – Leo i Kate, a ja za każdym razem myślę, że teraz to już im się na pewno uda, z drugiej – to był trzygodzinny seans w okularach 3D, a moje oczy średnio znoszą takie atrakcje.

• Jaką piosenkę słyszysz teraz w głowie? 
O jezu, teraz? Obiecałem sobie, że będę szczery, więc: „Decode” zespołu Paramore. To taka moja muzyczna "grzeszna przyjemność", wracam do niej co najmniej raz w tygodniu, a jak słucham to znowu mam 15 lat i wszystko jest proste. Ale trzeba było zapytać z godzinę wcześniej - mógłbym zaszpanować jakimś niszowym dziwadłem. 

• Film, który mógłbyś oglądać aż wypłyną ci oczy? 
Wolałbym, żeby oczy mi nie wypływały. Ale jeśli już, to chyba „Cienka czerwona linia”. Mogłaby trwać 3 dni, nie 3 godziny, wytrzymałbym.

• Jaka fikcyjna postać powinna zapuścić brodę? 
Hm, każda? Brody są spoko.

• Najbardziej zaskakujący plakat filmowy?
Nigdy nie byłem w stanie pojąć, dlaczego na plakacie „Zielonej pożywki” z Charltonem Hestonem wyjawiona zostaje tajemnica z dosłownie ostatniej sceny filmu. Dawno już nie oglądałem, więc może to jest jakoś sygnalizowane na długo przed zakończeniem, a ja byłem po prostu nieuważny, ale gdy widziałem ten film pierwszy raz, nie znając jeszcze owego plakatu, zaskoczenie było spore.


0 komentarze: