Amerykańska Liga Sprawiedliwości, tom 1: Najbardziej niebezpieczni
Czym się różni Liga Sprawiedliwości od Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości? W tej drugiej
jest więcej bohaterów owiniętych we flagi amerykańskie? Ukradli Kapitana Amerykę z
Marvela? A może działają tylko na terenie Stanów Zjednoczonych? Nie, Amerykańska Liga
Sprawiedliwości powstaje po to, by wykonywać rozkazy rządu amerykańskiego oraz być w gotowości do stawienia czoła tej „oryginalnej”. I niedawno wydany pierwszy tom ich przygód opowiada o tym, jak
tę drużynę założono… lub przynajmniej opowiadać powinien, ponieważ musi jednocześnie budować
wielki crossover, który zaatakował właśnie polski rynek: Wieczne zło (zróbcie
dźwięk grzmotu, gdy to czytacie).
Skoro mamy przed sobą pierwszy tom, to jasne jest, że dostaniemy genezę ALS
powiązaną ze starciem z jakimś przeciwnikiem. "Narodziny" zostaną oplecione wokół postaci
Steve’a Trevora, który ma Ligą dowodzić, oraz Amandy Waller, będącej pomysłodawczynią i twórczynią zespołu. A przeciwnikiem będzie Tajne Stowarzyszenie, które – jak
sama nazwa wskazuje – jest TAJNE!
Zanim przejdziemy do oceny „Najbardziej niebezpiecznych”, warto przybliżyć skład ALS.
Jak już wspomniałem, na jej czele stoi Steve Trevor – kochanek/były
kochanek/przyjaciel/friendzonemaster Wonder Woman oraz były szef organizacji A.R.G.U.S., pod sobą
mając Hawkmana, Marsjańskiego Łowcę Ludzi (byłego członka Justice League), Katanę,
Vibe’a, kolejnego Green Lanterna (Simona Baza), Catwoman, Stargirl (pełniącą w sumie rolę
pokazowej superbohaterki) oraz w pewnym sensie Green Arrowa. Już ten skład wyjaśnia
nam, że Geoff Johns łączy coś w stylu Suicide Squad z drugoligową ligą superbohaterów
(często takich, którzy stracili swoje własne serie, czego przykładem jest Hawkman). Pytanie zatem, co z tego
połączenia wychodzi…
Sam pomysł organizacji, która pilnuje superbohaterów nie jest ani nowy, ani oryginalny. Jednak nie znaczy to, że nie może stanowić podstawy dla świetnych historii (co udowodnili
chociażby Thunderbolts, szczególnie w wersji Warrena Ellisa). Rozmyślne budowanie
napięcia pomiędzy niekontrolowanymi kosmitami i dziwakami (Batman), mającymi być
obrońcami ludzkości, jednakże mogącymi w każdej chwili przemienić się w ciemiężców, a
organizacją starającą się przygotować na taki obrót spraw, to materiał na
świetną serię (albo i wiele serii). Niestety, „Najbardziej niebezpieczni” nie budują tego
napięcia, koncentrując się głównie na akcji (czasem spektakularnie rozrysowanej) i konstruowaniu wstępu dla – nadchodzącego wielkimi krokami – Wiecznego zła.
To nie znaczy, że pierwszy tom ALS jest złym komiksem – w żadnym wypadku. Akcji i typowej
nawalanki jest tu mnóstwo, pojawia się też kilka całkiem niezłych żartów oraz świetnych plansz. Brakuje jednak dobrego rozpisania postaci. Hawkman jest po
prostu mięśniakiem, Catwoman symbolem seksu z obsesją na punkcie Batmana, J’onn J’onzz
najpotężniejszym superbohaterem o wątpliwej moralności, Amanda Waller manipulującą
zołzą (choć niestety, musimy uwierzyć na słowo, bo nie dostajemy pokazu jej
zdolności poza banalną rozmową ze Stevem Trevorem) itd. Wydaje mi się, że gdyby Johns
nie musiał budować wielkiego zagrożenia czającego się gdzieś w ukryciu i nadchodzącego
crossoveru w postaci Wiecznego zła, to znalazłby czas na wypełnienie tych braków. Jednak
ważniejsze było zrobienie podkładki pod „spektakularne wydarzenie świata DC”, a przez to
ucierpiała seria.
Podsumowując: jeżeli lubisz dobrą, ładnie rozrysowaną nawalankę i odrobinę intrygi, to
„Najbardziej niebezpieczni” cię nie zawiodą. Nie możesz się doczekać Wiecznego zła? Polecam sięgnięcie po tom. Tylko nie zapominaj, że to tylko komiksowy blockbuster - nie wymagaj od niego zbyt wiele.
Julian Jeliński
„Amerykańska Liga Sprawiedliwości” tom 1: „Najbardziej niebezpieczni”
Scenariusz: Geoff Johns, Matt Kindt i Jeff Lemire
Przekład: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 240
0 komentarze: