Amerykańska Liga Sprawiedliwości, tom 1: Najbardziej niebezpieczni

16:05 Julian Jeliński 0 Comments

Czym się różni Liga Sprawiedliwości od Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości? W tej drugiej jest więcej bohaterów owiniętych we flagi amerykańskie? Ukradli Kapitana Amerykę z Marvela? A może działają tylko na terenie Stanów Zjednoczonych? Nie, Amerykańska Liga Sprawiedliwości powstaje po to, by wykonywać rozkazy rządu amerykańskiego oraz być w gotowości do stawienia czoła tej „oryginalnej”. I niedawno wydany pierwszy tom ich przygód opowiada o tym, jak tę drużynę założono… lub przynajmniej opowiadać powinien, ponieważ musi jednocześnie budować wielki crossover, który zaatakował właśnie polski rynek: Wieczne zło (zróbcie dźwięk grzmotu, gdy to czytacie). 


Skoro mamy przed sobą pierwszy tom, to jasne jest, że dostaniemy genezę ALS powiązaną ze starciem z jakimś przeciwnikiem. "Narodziny" zostaną oplecione wokół postaci Steve’a Trevora, który ma Ligą dowodzić, oraz Amandy Waller, będącej pomysłodawczynią i twórczynią zespołu. A przeciwnikiem będzie Tajne Stowarzyszenie, które – jak sama nazwa wskazuje – jest TAJNE! 

Zanim przejdziemy do oceny „Najbardziej niebezpiecznych”, warto przybliżyć skład ALS. Jak już wspomniałem, na jej czele stoi Steve Trevor – kochanek/były kochanek/przyjaciel/friendzonemaster Wonder Woman oraz były szef organizacji A.R.G.U.S., pod sobą mając Hawkmana, Marsjańskiego Łowcę Ludzi (byłego członka Justice League), Katanę, Vibe’a, kolejnego Green Lanterna (Simona Baza), Catwoman, Stargirl (pełniącą w sumie rolę pokazowej superbohaterki) oraz w pewnym sensie Green Arrowa. Już ten skład wyjaśnia nam, że Geoff Johns łączy coś w stylu Suicide Squad z drugoligową ligą superbohaterów (często takich, którzy stracili swoje własne serie, czego przykładem jest Hawkman). Pytanie zatem, co z tego połączenia wychodzi… 

Sam pomysł organizacji, która pilnuje superbohaterów nie jest ani nowy, ani oryginalny. Jednak nie znaczy to, że nie może stanowić podstawy dla świetnych historii (co udowodnili chociażby Thunderbolts, szczególnie w wersji Warrena Ellisa). Rozmyślne budowanie napięcia pomiędzy niekontrolowanymi kosmitami i dziwakami (Batman), mającymi być obrońcami ludzkości, jednakże mogącymi w każdej chwili przemienić się w ciemiężców, a organizacją starającą się przygotować na taki obrót spraw, to materiał na świetną serię (albo i wiele serii). Niestety, „Najbardziej niebezpieczni” nie budują tego napięcia, koncentrując się głównie na akcji (czasem spektakularnie rozrysowanej) i konstruowaniu wstępu dla – nadchodzącego wielkimi krokami – Wiecznego zła

To nie znaczy, że pierwszy tom ALS jest złym komiksem – w żadnym wypadku. Akcji i typowej nawalanki jest tu mnóstwo, pojawia się też kilka całkiem niezłych żartów oraz świetnych plansz. Brakuje jednak dobrego rozpisania postaci. Hawkman jest po prostu mięśniakiem, Catwoman symbolem seksu z obsesją na punkcie Batmana, J’onn J’onzz najpotężniejszym superbohaterem o wątpliwej moralności, Amanda Waller manipulującą zołzą (choć niestety, musimy uwierzyć na słowo, bo nie dostajemy pokazu jej zdolności poza banalną rozmową ze Stevem Trevorem) itd. Wydaje mi się, że gdyby Johns nie musiał budować wielkiego zagrożenia czającego się gdzieś w ukryciu i nadchodzącego crossoveru w postaci Wiecznego zła, to znalazłby czas na wypełnienie tych braków. Jednak ważniejsze było zrobienie podkładki pod „spektakularne wydarzenie świata DC”, a przez to ucierpiała seria. 

Podsumowując: jeżeli lubisz dobrą, ładnie rozrysowaną nawalankę i odrobinę intrygi, to „Najbardziej niebezpieczni” cię nie zawiodą. Nie możesz się doczekać Wiecznego zła? Polecam sięgnięcie po tom. Tylko nie zapominaj, że to tylko komiksowy blockbuster - nie wymagaj od niego zbyt wiele. 

Julian Jeliński

„Amerykańska Liga Sprawiedliwości” tom 1: „Najbardziej niebezpieczni” 
Scenariusz: Geoff Johns, Matt Kindt i Jeff Lemire 
Przekład: Krzysztof Uliszewski 
Wydawca: Egmont Polska 
Liczba stron: 240


0 komentarze: