Recenzja: Jessica Jones: Alias
Jak to jest być byłym superbohaterem, który obecnie zajmuje się najbardziej obrzydliwymi problemami ludzi jako prywatny detektyw, jednocześnie próbując w jakiś sposób uporządkować swoje życie? Tego dowiemy się z Alias, wreszcie wydanych w Polsce przygód Jessici Jones.
Często o ocenie komiksu decyduje nasza własna wizja głównego bohatera. W świecie wielu reimaginacji łatwo o wybranie jednej wersji, którą uzna się za „prawdziwą” czy w naszym mniemaniu „najbliższą oryginałowi” (choć po pierwsze, w przypadku 80 letnich bohaterów „oryginał” od dziesiątek lat nie ma specjalnie sensu; po drugie, często nie zna się tego oryginału oraz po trzecie, przy setkach historii pojęcie oryginału mocno się zamazuje). I gdy już jakaś wersja przyszyje się do naszych serc ciężko nam docenić komiks, który oferuje inne spojrzenie na naszego ulubieńca/naszą ulubienicę.
Co więcej, te „przywiązania” mogą wpłynąć nawet na ocenę historii z innymi bohaterami. W moim skromnym przypadku podejście do Luke’a Cage’a wpłynęło na mój początkowy odbiór serialu Jessica Jones. Niesamowicie wkurzały mnie komentarze, jak to odkrywczym pomysłem było stworzenie postaci, która nie bardzo przepada za superbohaterstwem i superbohaterami, zostaje prywatnym detektywem i wykorzystuje w swojej pracy swoje moce. Toż to pierwsze komiksy z Lukiem Cagem!!!!! Na szczęście ta irytacja nie zasłoniła mi oczu i pozwoliła docenić ten świetny serial Netflixa.
Możecie jednak słusznie zapytać: po co ten cały wstęp? Co on ma wspólnego z recenzowanym komiksem? Otóż już śpieszę wyjaśnić. Po emisji serialu pojawili się jego fani, którzy historii Alias nie znali i sięgali po komiks zachęceni tym, co zobaczyli na ekranie. I to właśnie ich mogła początkowo „zaboleć” wersja Jessici Jones z komiksu, która nie przypomina tak bardzo tej z serialu. Bo jeżeli pokochałeś tę silną, niezależną kobietę pokonującą nie tylko przeciwności losu ale i traumę psychicznego (a i fizycznego) wykorzystania możesz mieć problem z Jessicą ze stron komiksu. Brian Michael Bendis stworzył bowiem postać znacznie bardziej zagubioną nie tylko w świecie, ale także i w sobie samej. Czy to źle? Wręcz przeciwnie, ale warto jeżeli jesteś fanem sięgającym po Alias po obejrzeniu serialu może Cię to zirytować. I dlatego śpieszę ci powiedzieć: uspokój się i przeczytaj cały tom.
Bendis jest autorem niezwykle popularnym, któremu czasem zarzuca się, że ma świetne pomysły, ale nie potrafi (a częściej nie ma czasu, lub po prostu nie chce mu się) dobrze ich rozpisać, zostawiając czytelników z niesmakiem, odczuciem, że czegoś tu brakuje. Niestety te zarzuty nie są bezpodstawne, ale w przypadku historii rozpisanej w Alias nie ma powodu do obaw. Michael Bendis pokazuje w niej, jak można pisać jednocześnie pomysłowo, z suspensem, trochę obrazoburczo i na dodatek utrzymując świetne tempo historii.
Czytelnik czytając Jessicę Jones jest tak samo zagubiony jak i ona. Nie dlatego, że fabuła prowadzona jest koślawo, tylko dlatego, że sposób narracji (oraz świetne pomysłu na prowadzenie historii) nie pozwala nam odkryć, co się wydarzy w następnym numerze, ba nawet na następnej stronie. Zostajemy zanurzeni w świat, którym nic nie jest takie, jakie się wydaje, w którym nie ma nieskazitelnych superbohaterów i niereformowalnych superłotrów (nawet Kapitan Ameryka nie umknie szarości i dwuznacznościom). Krążymy po szarym i ponurym świecie, w którym nie jesteśmy pewni konsekwencji żadnego z naszych czynów. Odczucie zatopienia w tym świecie oddają rysunki Michaela Gaydosa, które idealnie wpasowują się w klimat dwuznaczności moralnych i braku „prawdziwych” bohaterów. W tym komiksie nie znajdzie się pięknych ludzi (przepadnij Jimie Lee), jaskrawych kolorów i wyraźnie zarysowanych mięśni i konturów twarzy. I choć nie jest to styl, który choćby w najmniejszym stopniu mi odpowiada, to doskonale rozumiem jego cel i jednocześnie widać, jak dobrze sprowadza się w tego typu historii.
Niezwykle mnie cieszy, że Alias wreszcie wyszedł po polsku, gdyż wreszcie możemy przypomnieć sobie, że „mroczny, poważny komiks” to nie taki, który epatuje przemocą i brutalnością (vide Mroczny Rycerz „Spirala strachu”), a dający nam trójwymiarowe, trudne do ocenienia postaci i stawiający przed nimi pytania, na które nie zamierza udzielić jednoznacznych odpowiedzi.
Jeżeli istnieje jakaś lista komiksów wydanych w Polsce w roku 2016, które trzeba mieć, to Alias Briana Michaela Bendisa z pewnością zasługuje na wysokie miejsce na tej liście.
OCENA: 5/6
Jessica Jones: Alias (tom 1)
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Michael Gaydos
Przekład z języka angielskiego: Marek Starosta
Liczba stron: 216
Wydawnictwo Mucha Comics
0 komentarze: