Recenzja: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #102: Bitewne blizny
Gdy Samuel L. Jackson przeistoczył się w filmowego Nicka Fury’ego, tylko kwestią czasu pozostawało, kiedy jego komiksowy odpowiednik z uniwersum Ultimate okaże się niewystarczający. Sukces MCU oznaczał zmiany w świecie komiksowym, zatem czarny Fury w jakiś sposób musiał wskoczyć do świata 616 i głównego kanonu. I właśnie „Bitewne blizny” opowiadają historię jego epickich (bo jakże mogłoby być inaczej?) „narodzin”.
Możemy się wściekać i obrażać na zmiany, jakie zachodzą w seriach komiksowych pod wpływem wydarzeń i popularności Marvel Cinematic Universe. Możemy nawet obrazić się i nie czytać czegokolwiek, na co wpłynęły filmy i seriale. Albo zakopać się w bunkrze i ruszać tylko komiksy z lat 40. i 50. XX wieku. Nikt nam nie broni, tylko jaki to ma sens? Ogromne pieniądze jakie idą za filmami i telewizją nie oznaczają automatycznie, że do naszych rąk trafi chłam. Każde powiązane z serialem Arrowy i Flashe równoważy związany z grami „Injustice: Gods Among Us” czy nawet „Arkham Knight”. Możesz się obrażać na powolne wymieranie mutantów przez pieprzonego Foxa, ale co ci to da (a ja się obrażam i co tydzień ronię symboliczną łzę, wylewając trochę piwa w intencji poległych w wojnie wytwórni filmowych X-Men)? Zawsze możesz westchnąć, poprzeklinać trochę pod nosem i po prostu skoncentrować się na poszukiwaniu tytułów wartych poznania.
Pozostawmy zatem motywy czysto finansowe, stojące za decyzją o dodaniu czarnego Nicka Fury’ego do głównego kanonu i skoncentrujmy się na tym, jak do tego dodania doszło. „Bitewne blizny” mają miejsce zaraz po „Strachu” (patrz WKKM Tom #88 i #96), gdy świat powoli otrząsa się z wielkiego kataklizmu, jakim był powrót Węża. Strach wpłynął na cały świat, zmieniając zachowanie ludzi w odległych zakątkach globu, w tym także w Afganistanie, gdzie stacjonuje sierżant Marcus Johnson. Sierżanta Johnsona poznajemy (oczywiście!) w czasie starcia z Talibami, gdzie wykazuje się refleksem i wybitnym wyszkoleniem. Niedługo potem otrzymuje informacje o śmierci swojej matki i akcja komiksu rusza na dobre.
Trudno napisać cokolwiek o fabule „Bitewnych blizn”, co nie byłoby spoilerem. Już sam fakt, że tom pokazuje, w jaki sposób twórcy włączyli do uniwersum czarnego Nicka Fury’ego może zdradzać zbyt dużo. To jednak nie znaczy, że co strona będziemy zaskakiwani przez genialnych scenarzystów (aż trzech na dość krótką, około 130 stronicową historię). Odpowiedzialni za fabułę Christopher Yost, Matt Fraction, Cullen Bunn postawili na akcję, która nie będzie zwalniać ani na moment. Czytelnik nie powinien móc złapać oddechu, zatem intryga nie jest zbyt skomplikowana. Dlatego też „Bitewne blizny” przypominają bardziej akcyjniaka w stylu „Londyn w ogniu” (a nawet trochę w stylu „Komando”), niż thriller szpiegowski. Trudno to jednak uznać za wadę tomu – celem jest przedstawienie nowego Fury’ego, którego cechy i charakter mamy poznać właśnie przez walkę, nie działalność szpiegowską.
Ciężko nie porównywać „Bitewnych blizn” do poprzedzającego go „Strachu”. W obu przypadkach akcję stawiamy ponad intrygę, efektowność i epickość ponad przedstawienie motywacji postaci. Jednak poszukiwania nowego Fury’ego wypadają znacznie lepiej. Efektowność nie jest uzyskana przez wpychanie miliona postaci w jeden kadr, a przez bardzo estetyczne ukazanie starć bohaterów, często jeden-na-jeden z próbą zachowania realizmu starcia. Akcja trzyma w napięciu i motywacja bohaterów jest jasna, choć wcale nieskomplikowana. Nawet dialogi i wewnętrzne monologi głównego bohatera wypadają o niebo lepiej, nie hamując akcji (i w dodatku puszczając oko do fanów klasycznych przygód Nicka i jego monologowania). Całość czyta się niezwykle przyjemnie i możemy być pewni, że nie znudzą nas ani dialogi, ani sceny akcji (trochę jak naprawdę dobry film z Jasonem Stathamem).
Przyznaję, że „Bitewne blizny” pozytywnie mnie zaskoczyły. Nie miałem wobec nich żadnych oczekiwań, a związek ze „Strachem” wcale nie wróżył nic dobrego. Jednak zarówno świetna strona graficzna, znakomicie utrzymane tempo z zachowaniem elementów humorystycznych, niedominujących nad dramatycznymi czynią ze 102 tomu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela niezwykle wręcz satysfakcjonującą lekturę, bezpretensjonalną i w pewnym sensie nawet uroczą. Tak powinien być rysowany dobry akcyjniak.
OCENA: 4/6
Wielka Kolekcja Komiksów Marvela Tom 102 Bitewne blizny
Tytuł oryginału: Battle Scars Fabuła: Christopher Yost, Matt Fraction, Cullen Bunn
Tekst: Christopher Yost Szkic: Scot Eaton
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Strony: 136
0 komentarze: